Szkolenia online – jakie zmiany powinien wdrożyć trener podczas pracy zdalnej z grupą?

przez grubyHR

Dzisiaj chciałabym podzielić się subiektywną opinią o szkoleniach online. Intensywnie prowadzę je dla  dużych i małych grup od marca oraz biorę udział w różnych konferencjach.

Uważam, że nie wszystko da się zrobić online. Albo raczej: nie wszystko da się zrobić w taki sam sposób, w jaki robi się szkolenia stacjonarnie.

Czy w szkoleniu online istnieje proces grupowy?

Zacznijmy od samego początku. Proces grupowy dzieje się na poziomie jawnym i niejawnym, jednak przede wszystkim rozgrywa się na poziomie niejawnym. Wiemy, że  ma on swoje fazy, które determinują to, co się dzieje między uczestnikami w grupie, w najróżniejszych relacjach i wzajemnych oddziaływaniach.

Mam poczucie, że pod jakimś względem proces grupowy podczas szkoleń online zachodzi. Jednak na pewno nie jest on tak głęboki i tak mocny, jak przy szkoleniach stacjonarnych. W moim poczuciu wpływa to na poziom nauki.

Odnosząc się do cyklu nauki Kolba, który wyraźnie mówi, żeby bazować na doświadczeniu, podczas prowadzenia szkoleń online staramy się, żeby było jak najwięcej różnego rodzaju warsztatów i ćwiczeń. Natomiast uważam, że nie wszystkie ćwiczenia da się zrobić w 100% tak, jakbyśmy je przeprowadzili stacjonarnie.

Trener ma dosyć ograniczone możliwości obserwacji i nie jest w stanie wyczuć wszystkiego, co się dzieje między uczestnikami w grupie. Oczywiście można zastanowić się nad symptomami – po nich widać, czy jest energia w grupie, czy nie i na jakim etapie procesu grupowego jesteśmy. Ale tę kwestię w tym wpisie zostawmy. Dodam, że jako trenerzy (i w ogóle ludzie), zwykle odbieramy sygnały z mowy ciała. Jednak w przypadku szkolenia online – szczególnie jeżeli kamery uczestników są wyłączone – w ogóle nie jesteśmy w stanie zobaczyć, co oni robią i o czym myślą.

Dlatego chciałabym podzielić się z Wami wnioskami z moich doświadczeń.

Jakie zmiany zawrzeć w kontrakcie?

Zacznijmy od kontraktu – różnych zasad, które ustala się z uczestnikami szkolenia na samym początku spotkania. Chciałabym podkreślić jedną ważną zasadę: jeżeli robimy warsztat online, czyli oczekujemy, że uczestnicy szkolenia będą coś trenować, to koniecznie ustalmy, żeby kamery były włączone.

Jeżeli robimy szkolenie zewnętrzne, czyli otwarte, na które osoby mogą się zapisywać, to powinniśmy ustalić jako standard, że każdy ma włączoną kamerę. Po prostu poinformujmy zainteresowanych, że zapisujemy tylko osoby, które godzą się na włączenie kamerek.

Jeśli chodzi o szkolenia zamknięte, zalecam porozmawiać na ten temat z klientem. Jeżeli to ma być szkolenie z ćwiczeniami, poprośmy, aby klient poinformował wcześniej grupę o konieczności włączenia kamer, czyli aby ją na to przygotował.

Na włączanie kamer na naszych szkoleniach ma wpływ firma uczestników

Muszę opowiedzieć wam ciekawostkę. Ostatnio zauważyłam, że to, czy ktoś włączy kamerkę, w dużym stopniu zależy od kultury organizacyjnej jego firmy. Jeśli podczas spotkań online w firmie (grupowych, departamentowych czy wewnętrznych szkoleniach online) nie ma obowiązku włączania kamer albo wręcz unika się takiej sytuacji, to ten zwyczaj przeniesie się na nasze szkolenie. Wtedy trenerowi będzie bardzo trudno wymusić włączenie kamer. Oczywiście warto, żeby się o to postarał. Zauważyłam, że to jest kwestia, która bardzo wpływa na jakość szkolenia i kontakt z uczestnikami.

Dlaczego warto włączać kamery podczas spotkań online?

Kochani uczestnicy szkoleń, podzielę się naszą perspektywą – trenerów. To jest tak, że my przeważnie mówimy do inicjałów. Czasami do zdjęcia. To jest naprawdę bardzo trudne. Kompletnie nie wiemy, czy jesteśmy słuchani. A może ktoś poszedł na obiad, wyszedł z psem czy poszedł na lunch? Wiadomo, mikrofony są wyłączone. Nie wiemy, co robicie.

Wydaje mi się, że my wszyscy, pracując teraz online, powinniśmy się nauczyć włączania kamer kiedy bierzemy udział w jakimś zebraniu czy szkoleniu. Także z powodu potrzeby integrowania się. Jako ludzie jesteśmy istotami społecznymi i potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem. Teraz nam go bardzo brakuje, bo pracujemy głównie w naszych domach.

Oczywiście musimy rozróżnić spotkania ze względu na liczbę osób. Jeżeli mamy spotkanie całej firmy, na którym ma być sto pięćdziesiąt, dwieście czy nawet parę tysięcy osób, to wiadomo, że nie ma sensu włączać kamerek. Natomiast wydaje mi się, że warto wtedy ustalić zasadę, że jeżeli osoba chce zadać pytanie, to jednak tę kamerkę powinna włączyć.

A przy mniejszych spotkaniach czy właśnie przy warsztatach czy szkoleniach te kamery powinniśmy mieć włączone. Nie tylko ze względu na sam przebieg szkolenia, ale też z uwagi na to, że trenerowi łatwiej jest prowadzić szkolenie, kiedy widzi uczestników. To są dwie strony medalu – na włączeniu kamer zyskuje bardzo uczestnik, ale także trener ma duży komfort i może się okazać, że lepiej poprowadzi szkolenie.

Wyciszajmy mikrofony

Druga rzecz, która jest związana z kontraktem, to wyciszenie mikrofonów. Przy tym punkcie pojawia się jeszcze jedna, ważna kwestia: kto i jak ma się odzywać na takim szkoleniu online. W tym aspekcie przychodzą nam z pomocą różne aplikacje, których używamy. Na przykład w Microsoft Teams osoby, które chcą coś powiedzieć, mogą użyć „łapki do góry”.

To są sprawy techniczne, jednak wprowadzają dużą zmianę w prowadzeniu szkoleń. Musimy zdawać sobie sprawę, że od tych kwestii zależy, co powinniśmy ustalić na samym początku spotkania. Wcześniej (przed życiem online) nie pisaliśmy, że ktoś musi włączyć kamerę i mikrofon. Było wręcz odwrotnie: staraliśmy się, żeby wszyscy mieli wyłączone komórki oraz komputery, aby mogli się skupić na szkoleniu. 

To jest pierwsza duża zmiana w prowadzeniu szkoleń online względem tradycyjnych. Według mnie jest ona bardzo ciekawa, ale też stanowi wyzwanie. Nie każda firma i nie każdy uczestnik mają motywację, żeby uczestniczyć w takich szkoleniach online. Przeważnie wolą mieć wyłączone kamery i mikrofony – wolą słuchać monologu trenera i jedynie od czasu do czasu robić jakieś ćwiczenia (czy to grupowe, czy indywidualne).

Przerwy podczas szkoleń online

Kolejną ciekawostką jest robienie przerw podczas szkoleń online. Mnie się bardzo sprawdza robienie przerw co godzinę. Prowadząc szkolenia stacjonarne, przerwy robiłam co półtorej godziny, czasami trochę rzadziej. Widziałam, że jeżeli robimy ćwiczenie, to uczestnicy rzeczywiście są w stanie wytrzymać w skupieniu i w energii tyle czasu.

Zastrzegam: to jest subiektywne zdanie – bazuję na moich doświadczeniach w pracy z grupami. Podczas szkoleń zwracam uwagę na to, w jaki sposób moja grupa się skupia i jak nam się dobrze pracuje. Zresztą dostałam informacje zwrotne od grupy, że mój system z przerwami robionymi po godzinie pracy rzeczywiście się sprawdza.

Kolejną sprawą jest długość przerwy. Pamiętajcie o tym, że przysłowiowe pięć czy dziesięć minut może być bardzo utrudnione w trakcie szkolenia online. Ono jednak wygląda trochę inaczej. Nie ma gotowych gorących napojów i przekąsek. Uczestnik musi sam zagotować wodę czy zrobić sobie kanapkę. Trzeba też dać czas osobom, żeby mogli na spokojnie odebrać maile. Wiadomo, że podczas szkolenia nie powinni pracować, natomiast to jest kolejna zmiana – w trakcie przerw podczas szkoleń online pracownicy głównie pracują.  Kiedy byli na szkoleniu w hotelu, mieli możliwość pełnego zintegrowania się, porozmawiania ze sobą i wspólnego wypicia kawy. Skupiali się na miejscu, w którym odbywało się szkolenie. Obecnie mają wybór: albo pójść po kawę i coś do jedzenia, albo odebrać maila i przez 15 minut popracować. W każdym razie ja robię przerwy piętnastominutowe.

To jest pierwsza część moich subiektywnych doświadczeń z prowadzenia warsztatów online, którymi chciałam się z Wami podzielić. Jeśli chcecie wiedzieć, co jeszcze się u mnie sprawdza – śledźcie mojego bloga.

Pozdrawiam i ściskam grubo.

Ewa